Większość ekonomistów jest zgodna- ostatnie duże spadki na giełdach to początek kolejnego globalnego kryzysu gospodarczego. Sami ekonomiści nie są zaskoczeni, zasadniczo tendencja wzrostowa utrzymywała się na światowych rynkach od dawna i ostatnia większa zapaść gospodarcza miała miejsce w pamiętnym roku 2008. Zgodnie z teorią cykli koniunkturalnych hossa na rynkach musiała się w końcu skończyć i wykresy gospodarcze musiały wyświetlić się na czerwono. To co w nadchodzącym kryzysie jest nietypowe, to realia w jakich wybucha. O ile Wielki Kryzys z lat ‘20 i ‘30 wybuchł już po epidemii grypy hiszpanki, o tyle obecnie pandemia Covid-19 praktycznie idealnie pokrywa się z początkiem trudnego czasu dla gospodarki, co kumuluje uzasadnione obawy.
W czasie Wielkiego Kryzysu obraną przez amerykańską administrację strategią antykryzysową był New Deal, który dał początek Teorii Keynesa, zwanej też Keynesizmem. Zakłada ona między innymi interwencjonizm. W największym uproszczeniu- w obliczu gigantycznego załamania gospodarczego władza stara się minimalizować negatywne skutki kryzysu poprzez wzrost inwestycji w szeroko rozumiany sektor publiczny. W założeniu rząd zleca prywatnym przedsiębiorcom realizację robót publicznych, dzięki czemu Ci otrzymują kontrakty od relatywnie stabilnego podmiotu jakim jest Państwo, w czasie gdy potencjalni klienci z sektora prywatnego albo nie są zainteresowani usługami, albo niekoniecznie są wypłacalni ze względu na złą koniunkturę.
Teorie Keynes mają wielu przeciwników, zwłaszcza w Polsce, gdzie bardzo popularna jest między innymi klasyczna szkoła ekonomii, która bardzo negatywnie odnosi się do wszelkich ingerencje państwa w gospodarkę. Bezsprzecznym pozostaje jednak fakt, że większość rządów zachodnich państw, w momencie problemów rynkowych decyduje się na zwiększenie ilości zamówień publicznych. Nawet jeśli ktoś jesteś przeciwnyinterwencjom władz w gospodarkę to najpewniej staną się one faktem, rzeczywistość można krytykować, ale nie należy jej ignorować i uwzględnić zainteresowanie się tematyką zamówień publicznych , jako elementu dywersyfikacji źródeł dochodu przedsiębiorstwa.
Czy polscy przedsiębiorcy, którzy dotychczas realizowali zamówienia publiczne mogą liczyć na stabilną sytuację swoich działalności gospodarczych w nadchodzącym kryzysie? Niestety nie- oprócz pandemii, z początkiem kryzysu zbiegł się kolejny czynnik, stricte związany z sytuacją wewnętrzną Polski. Należy przyjąć, iż wszelkie bardziej zaawansowane inwestycje będą miały miejsce dopiero w roku 2021. Żaden rząd nie jest w stanie w krótszym czasie dokonać dużych przesunięć w budżecie, a rozpoczęcie większych działań wiąże się z istotną zmianą prawną. Z dniem 01 stycznia 2021 roku w życie wchodzi zupełnie nowa, uchwalona 11 września 2019 r. ustawa Prawo Zamówień Publicznych (Dz. U. z 2019 poz. 2019). Warto podkreślić- to zupełnie nowa ustawa, nie nowelizacja dotychczasowej.
W efekcie nawet doświadczeni wykonawcy muszą przygotować się na zmiany w stosunku do stosowanej od 16 lat procedurze. Znacząco zwiększy się rola elektronizacji zamówień publicznych, ustawa ma ułatwiać dostęp do zamówień publicznych przedsiębiorcom z sektora MŚP, zwiększenie transparentności zamówień poniżej tak zwanych „progów unijnych”. Istotne będą też zmiany w procedurze odwoławczej od przegranego postępowania.
W najbliższym czasie należy spodziewać się dużej liczby przetargów, koniecznie uwzględniając zmiany, które nadejdą w nowym roku. Warto skonsultować się ze specjalistami z prawa zamówień publicznych celem dostosowania swojego działu handlowego do zupełnie nowych regulacji. Dotychczas przetarte szlaki praktycznie w całości się zdezaktualizują. Aby utrzymać ciągłość zamówień lub liczyć na nowe należy zapewnić sobie odpowiednie zaplecze merytoryczne, chroniące naszą ofertę przed odrzuceniem z przyczyn proceduralnych. Ze względu na optymistyczne podejście ustawodawcy do małych i średnich przedsiębiorców jako wykonawców, dostosowanie się do nowych warunków może zapewnić nam stabilność finansową do dobie załamania gospodarczego.